Dzisiaj przyjrzymy się jednemu z moich horrorowych faworytów, czyli „Małgosi i Jasiowi” („Gretel and Hansel”, 2020) – w reżyserii Oza Perkinsa (syn Anthony’ego Perkinsa – znanego m.in. z „Psychozy” (1960)).
Trochę nowego i trochę starego
Reżyser przenosi na ekran znaną nam wszystkim niemiecką opowieść ludową, spisaną po raz pierwszy przez Jacoba i Wilhelma Grimmów w 1812. Zamiast jednak przenosić znaną wszystkim historię jeden do jednego, bawi się nią – film wraca do jej mrocznych korzeni, dokonuje zmian, dodaje głębi postaciom, upolitycznia wydźwięk i wzbogaca ją o background świata przedstawionego. Powstaje z tego bardzo bogaty, horrorowy koktajl.
Film dość skutecznie łączy klasyczne chwyty z kina grozy z bardziej współczesnym podejściem do gatunku. Mogłoby się wydawać, że połączenie hollywoodzkiego straszaka i powolnego, artystycznego dzieła będzie niestrawne, ale w nim tkwi siła „Małgosi i Jasia” – każdy znajdzie w tej produkcji coś dla siebie.
Na uwagę zasługują aktorzy – w postać Małgosi wciela się Sophia Lillis, bardzo utalentowana młoda aktorka znana z serii „To” oraz seriali „Ostrze przedmioty” (2018) i „To nie jest OK” (2020). Wtórują jej mniej znani aktorzy, głównie brytyjscy, którzy wypadają jednak bardzo dobrze.
Nową-starą wersję klasycznej baśni obejrzycie tutaj. Miłego seansu – dajcie znać, czy film wam się spodobał, czy może jednak znacie inne, lepsze wersje tej baśni w kinematografii?