Film na dziś #2: Requiem dla snu (2000)

Requiem dla snu (2000) - Plakaty - FDB
Dzisiaj na tapetę bierzemy najlepsze antynarkotykowe ogłoszenie społecznemu i najstraszniejszą „antypocztówkę” z Nowego Jorku w historii kinematografii.  „Requiem dla snu” („Requiem for a Dream”, 2000) w reżyserii Darrena Aronofsky’ego to dzieło dzisiaj już trochę zapomniane, wspominane z nutką niepoważnej nostalgii. Wielu dziś już dorosłych kinomaniaków z zażenowaniem wspomina nastoletnią fascynację melodramatyczną historią Harry’ego Goldfarba. Ja jednak jestem zdania, że „Requiem…” przetrwał próbę czasu i wciąż szokuje tak jak ponad dwadzieścia lat temu.

Hera, koka, hasz, LSD

Oparty na podstawie powieści Huberta Selby’ego pod tym samym tytułem film opowiada historię Harry’ego – zwykłego łobuza z ulicy, który wraz ze swoją dziewczyną i najlepszym przyjacielem postanawia wejść w świat handlu narkotykami. Niestety wkrótce pokusa okazuje się być zbyt silna i cała trójka zaczyna popadać w uzależnienie od heroiny. Równolegle toczy się wątek matki Harry’ego, samotnej, starszej pani, która marzy o wystąpieniu w telewizji. Kiedy zwracają się do niej producenci jej ulubionego teleturnieju, kobieta postanawia jak najszybciej zrzucić na wadze – i jej lekarz przepisuje jej tajemnicze tabletki.
Requiem for a dream | Film di Darren Aronofsky | Pills of Movies
Aronofsky przenosi powieść Selby’ego – z którym napisał scenariusz – na ekran w znakomity sposób, piętnując amerykańskie społeczeństwo końcówki lat dziewięćdziesiątych i dotykając wielu problemów, które nim wówczas targały. Żądza sławy, bieda, opieka zdrowotna, rasizm, praca seksualna, oczywiście uzależnienia – wszystko to znajduje miejsce w tym przygnębiającym obrazie. Charakterystyczny dla wczesnych filmów Aronofsky’ego montaż i kultowa muzyka Clinta Mansella ubierają smutną historię Harry’ego i jego bliskich w zapadający w pamięć garnitur bodźców, wynoszą go poza zwykłą, moralizującą historię. Nie brak tu ciekawych i pomysłowych chwytów, niespodziewanych zwrotów akcji i dynamicznych relacji między bohaterami, ale oczywiście „Requiem dla snu” nie jest filmem sensacyjnym, a obrazem bardzo zakorzenionym w rzeczywistości.
Ciekawy jest wachlarz inspiracji z których czerpał reżyser filmu. Powszechnie kojarzona jest anegdotka o tym, że scena w której Marion krzyczy w wannie inspirowana jest filmem „Perfect Blue” (1997, na podstawie powieści „Pāfekuto Burū: Kanzen Hentai” Yoshikazu Takeuchiego) Satoshiego Kona. Rzadziej mówi się jednak o tym, że orgia przedstawiona w filmie była inspirowana… prawdziwą orgią, w której Aronofsky wziął udział za młodu.
„Requiem dla snu” obejrzycie tutaj. Dajcie znać co sądzicie o tym obrazie – czy odbieracie go jako produkt swoich lat, przesadzony, moralizujący straszak, czy jednak doceniacie go jako mocny i bezkompromisowy obraz tego, co z człowiekiem robi uzależnienie?

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *